3. Nadzieja Świętego Pawła

1. Nadzieja jest drugą cnotą teologalną. Dzięki niej wierzymy, że otrzymamy od Pana nie tylko miejsce w raju, ale także łaski potrzebne do tego, aby się tam znaleźć. Piękna i godna kochania cnota, która sprawia, że czasem zapominamy o ziemi i myślimy o niebie. Tam jest nasze miejsce. Jezus poprzez swoją krew nam je wysłużył. Możemy i musimy tam dotrzeć. Bóg nam to obiecał: On jest wierny swojemu słowu - jak mówi św. Paweł (Hbr 10,23). To jest największa radość tych, którzy wiodą piękne życie i którzy cierpią: było to również częstym przedmiotem rozmyślania świętych.

Nadzieja wymaga wielkiego zaufania w miłosierdzie Boże, ponieważ tylko dzięki miłosierdziu możemy dostąpić przebaczenia grzechów i otrzymywać łaski.

Wymaga również, abyśmy nie myśleli o naszych zasługach, ponieważ sami, według Apostoła (1 Kor 12,3), nie jesteśmy w stanie nawet wypowiedzieć imienia Jezus, żeby mieć dzięki temu jakąś zasługę. Należy więc walczyć z dwiema wadami: zarozumiałością i rozpaczą.

2. Święty Paweł posiadał tę cnotę. Rodzi się ona z wiary i na tyle dodaje sił sercu, na ile jest w nim wiara. Święty Paweł miał wiarę heroiczną. I z przekonaniem wyznawał ten fakt w swoich listach: "dzięki nadziei ustrzegliśmy się błędu". Co więcej, mówił, że nie tracimy nadziei, ponieważ daje ona wielkie zasługi. Pełen radości, myśląc o niebie, mówił: "cieszymy się nasza nadzieją"; i w innym miejscu: "mamy wielką pociechę w myśleniu o naszej nadziei, która trwa w naszych sercach niczym mocna kotwica (Hbr 6,19) zdolna przeniknąć zasłonę okrywającą niebo. Jesteśmy dziećmi Boga: a jeśli jesteśmy dziećmi to i dziedzicami, dziedzicami Boga i współdziedzicami nieba" (por. Rz 8,17).

Jeśli ktoś zamartwiał się zbytnio z powodu utraty swoich bliskich, św. Paweł mówił mu: "Nie czyńmy tak jak ci, którzy nie mając nadziei (por. 1 Tes 4,130 na powtórne z nimi spotkanie, zamartwiają się tak, że nie sposób ich pocieszyć". I w czasie, kiedy przeżywał własne zmartwienia, pocieszał siebie samego, mówiąc: "Teraz mnie czeka wieniec sprawiedliwości, który wręczy mi sprawiedliwy Sędzia (por. 2 Tm 4,8): ale nie tylko mnie, lecz wszystkim, którzy kochają Jezusa Chrystusa".  Uważał się on za wielkiego grzesznika, ale mimo to pokładał nadzieję w bezcennej krwi Jezusa i w chwilach niebezpieczeństw oraz pokus był pełen ufności, że dzięki słowu Bożemu odniesie zwycięstwo: "Wystarczy ci mojej łaski" (por. 2 Kor 12,9).

3. Czy często myślimy o czekającym nas raju? Nie posiadamy tu na ziemi stałego mieszkania, ale musimy iść tam, w górę.

Święty Paweł napominał wiernych z Koryntu: "nasze obecne niewielkie i przemijające utrapienie prowadzi nas do niewysłowionej chwały wiecznej (por. 2 Kor 4,17): dlatego mało musimy cierpieć, ale wielkiej doświadczymy radości".

Prośmy Pana o tę wielką cnotę i często ćwiczmy się w niej, wspominając myśli św. Pawła: Jezus, cierpiąc na krzyżu, umarł za nas. Płacząc, modlił się za nas i za nas przelał swoją krew. Teraz, kiedy żyje w niebie, modli się tam za nas i nieustannie ofiaruje nas Ojcu.

Są dwa grzechy przeciwko nadziei: rozpacz i pycha. Do tego, kto ma nadzieję, idealnie pasują słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa: "O cokolwiek poprosicie Ojca, zaprawdę, zaprawdę mówię wam, będzie wam dane" (por. J 15,7). Święci często powtarzali: "Tobie, Panie, zaufałem, nie zawstydzę się na wieki".

Piękne są słowa św. Filipa: "Jestem załamany sobą samym, ale całą nadzieję pokładam w Panu".

Owocami nadziei są słodki pokój pomimo otaczających zewsząd problemów; świadomość tego, że jesteśmy tylko pielgrzymami na ziemi i mamy lepszą ojczyznę w niebie; dystans wobec dóbr tego świata, które są jedynie prostymi środkami; wytrwała praca, mająca na celu zgromadzenie skarbów w niebie, i modlitwa wypraszająca łaski.

PRZYKŁAD. Święty Paweł był pojmany, skuty kajdanami, uwięziony, zaprowadzony przed króla Agryppę, a wszystko dlatego, że wierzył w zmartwychwstanie umarłych.

Aby uniknąć skazującego wyroku Żydów, odwołał się do Cesarza i został wysłany do Rzymu. Pozostając pod nadzorem żołnierzy, wsiadł na statek płynący do Rzymu. Wraz z nim podróżowało wiele innych osób. Miał nadzieje, że szczęśliwie dotrze do celu: objawił mu to anioł, ale jego nadzieja została wystawiona na wiele ciężkich prób.

Niedaleko Krety rozpętała się wielka burza i statek miotany był potężnymi falami. Wyrzucono za burtę cały ładunek i wyposażenie statku, i przez 14 dni dryfowali po morzu, ryzykując zatonięcie.

Święty Paweł ciągle pocieszał ludzi i niczego się nie bał: był pewien, że jest w stanie przyczynić się również do nawrócenia współpasażerów, których było na pokładzie 270. U wybrzeży Malty statek się rozbił: również wtedy Paweł nie stracił odwagi i ufał tylko Bogu.  Kiedy dotarli do brzegu, został ukąszony przez żmiję, ale jak gada nie zrobił mu żadnej krzywdy, co więcej, Paweł uzdrowił tam Publiusza, zarządcę wyspy. Wielu ludzi uwierzyło w naszego Pana Jezusa Chrystusa. Dokonał tam wielu cudów i nawrócił wiele osób. Niedługo potem dotarł do Rzymu, ocalony dzięki swojej niezachwianej nadziei pokładanej w Bogu.

w: J. Alberione, Paweł Apostoł. Natchnienie i wzór, Częstochowa 2013, s. 57-60.