"Przykro mi, że nie mogę pożegnać każdej z osobna"

„Odkryłam, że można stąd odejść niepostrzeżenie. Właściwie ani się człowiek obejrzy: ja tak doszłam do połowy drogi, ani tu, ani tam. Tak mi powiedziano, bo ja tego nie spostrzegłam. I powiedziałam: patrzcie, jak to szybko się dzieje... Trzeba być zawsze gotową, z gotowym bagażem, bo nigdy nic nie wiadomo, jak gdyby się spało, po czym przebudzenie... Przykro mi, że nie mogę pożegnać każdej z osobna... Pozwolono mi przybyć...”.

To słowa Tekli z lipca 1963 roku, wypowiedziane do Córek podczas pierwszych odwiedzin rzymskiej wspólnoty po ataku choroby. Kilka słów wypowiedzianych osłabionym głosem zakończyła zaproszeniem: „Odmówmy teraz Magnificat".

Jeszcze raz przemówiła w tym samym miejscu i wobec tych samych słuchaczek 23 września, w dniu swoich „zakonnych” imienin - w św. Tekli. Było to ich ostatnie spotkanie w Rzymie: „Pozwolono mi powiedzieć wam tylko jedno słówko. A zatem tylko jedno słówko. Wszystkie zdążamy w kierunku raju, a te, które tam już są, czekają na nas i wstawiają się za nami. Odbyły piękną podróż z ziemi do nieba, my zaś ciągle jesteśmy w drodze...” Kilkuminutowe przemówienie w całości poświęcone „byciu w drodze”, podążaniu w kierunku przyszłego życia, gdzie są już inne Córki: „W miarę jak upływają lata, ciągle ktoś tam odchodzi, by powiększyć rodzinę w niebie”.

Myśl jej zwrócona była całkowicie w tym kierunku. „Do nieba” odszedł już kanonik Chiesa, w czerwcu 1946 roku, po wielu latach nauczania i pogłębiania nauki. Mistrzyni Tekla pamiętała jeszcze niektóre punkty jego nauk głoszonych w kościele świętych Kośmy i Damiana. Kanonik w obliczu śmierci wezwał ks. Alberione, który natychmiast pośpieszył z Rzymu, by stanąć u jego wezgłowia. Nawzajem się wyspowiadali, a w kilka dni później kanonik zmarł. Jego ostatnia rada udzielona Pierwszemu Mistrzowi brzmiała: „Proszę liczyć na ks. Giaccardo, jeżeli chodzi o dom w Albie”. Ale również ks. Józef Tymoteusz Giaccardo wkrótce odszedł „do nieba”: zmarł 24 stycznia 1948 roku. W ten sposób drobny, kruchy, ale niezniszczalny Założyciel w półtora roku stracił wielkiego doradcę i najposłuszniejszego zastępcę. Jeżeli chodzi o nich obydwu, wydatnie przyczynił się do wszczęcia ich procesów beatyfikacyjnych. Rozpoczęły się one w 1964 roku, a dzisiaj kanonik Chiesa jest Sługą Bożym, a ks. Giaccardo błogosławionym.

26 września Mistrzyni Tekla pojechała do Grottaferrata na spotkanie przełożonych Córek. Zabrała na nim głos i były to ostatnie jej słowa zapisane na taśmie magnetofonowej. Wypowiedź była krótka, kilkuminutowa, lecz tym razem nie poruszała tematu życia przyszłego. Była to wypowiedź godna Pierwszej Mistrzyni zwracającej się do swego „Sztabu Generalnego”, przeplatana kilkoma krótkimi rozmowami osobistymi na zasadniczy temat: posłuszeństwa.

Chwilami mogło się wydawać, że była taka jak zawsze, chociaż głos miała nieco słabszy. Napomnienia brzmiały jak za najlepszych czasów: „Gdy jesteśmy posłuszne i wykonujemy polecenia, Pan nam błogosławi, choć może nam się wydawać inaczej, nawet wręcz odwrotnie. Miejmy tę wiarę. Mówią nam, by coś wykonać? Uczyńmy to. Bez „ale” i „lecz”. Nawet jeśli w ostateczności okazałoby się, że było to błędem, Pan nie zażąda rozliczenia od tych, które to wykonały, ale od tych, które poleciły. A wy ze swej strony mówcie siostrom: róbmy jak mówią”.

Potem wracała do rzeczywistości: „Miło mi was zobaczyć. Pozdrawiam was wszystkie z nadzieją powtórnego spotkania, o ile Pan pozwoli. Albowiem (...) muszę być cierpliwa, moja głowa już mi tak nie służy”. W grupie przełożonych panowała cisza, gdy padały te ostatnie słowa. Matka prawdopodobnie przeczuwała, że to pożegnanie, ale i w tej sytuacji umiała się znaleźć i w typowy dla siebie sposób sprowadzała wszystko do „rzeczy zwyczajnych”. Mówiła zatem do nich: „Zachowajcie pogodę ducha. Jesteście zdrowe? Niektóre wydają mi się blade...”.

Mijało coraz więcej czasu od czerwcowego ataku. Pojawiały się objawy postępującej choroby. Mistrzyni Tekla stawała się coraz bardziej cicha. Nie pamiętała imion, zapominała niektóre wyrażenia. „Dlatego - szeptała - nie wychodzę już nigdzie, że nie jestem w stanie sobie czegoś przypomnieć lub powiedzieć”. Oto ograniczenia, którymi oplata nas cierpienie, jak to mówił papież w kaplicy; oto ból, „który uderza i przeszywa życie”.

W: Domenico Agasso, Teresa Tekla Merlo. Życie dla Ewangelii, Wyd. Paulistki, Lublin 1995.